
Wiedzieli, że tak będzie. Przecież Król to zapowiedział.
„Rozpoczęło się”. Zbili się w gromadę. Zaczęli zastanawiać się nad tym jaką przyjąć strategię obrony. Co może im pomóc w przygotowaniu na spodziewany atak. Słyszeli szczęk broni dochodzący zza muru i ten ryk mrożący krew w żyłach. Postanowili wystawić straże, nie opuszczać obozu, zerwać kontakty z obcymi, sprawdzać kilkakrotnie tożsamość nowo przybywających. Określić jasno standardy wojowania, wyeliminować nieczyste pchnięcia, naostrzyć ponownie broń, dołożyć do zbroi kolejne ubezpieczenia, misiurkę na szyję, kolczugę, ozbroić nogi.
Zaatakowani przez bramy.
Większość z Was pewnie słyszała to pytanie i dowcipną odpowiedź: Co ma na szyi rycerz? Zakuty łeb. Mam wrażenie, że to nie tylko dowcip. Ku mojemu zaskoczeniu wielu z nas drży na myśl o możliwym ataku bram piekielnych. To chrześcijanie, którzy chronią się w swoich domkach i kościołach przed domniemanym zagrożeniem opisanym w Ewangelii Mateusza 16,18: „A ja ci powiadam, że ty jesteś Piotr, i na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie przemogą go.” Czy mają powody? Nie! Bez względu na denominację i wyznanie chrześcijańskie wszyscy zgadzają się z tym, że budowniczym kościoła (społeczności wywołanych) jest Pan Jezus. Jednak część osób – nie wiem doprawdy dlaczego – uważa, że następne słowa są obietnicą, że Pan Jezus obroni swój kościół przed agresją bram. Jednak nawet dla dziecka ten fragment w żadnym z dostępnych mi tłumaczeń ani oryginale nie sugeruje niczego takiego. Nie słyszałem jeszcze o nikim kogo brama by zaatakowała. Brama służy obrońcom do obrony przed atakiem. Nie jest narzędziem agresji ale ochrony. W tej wypowiedzi Jezusa, kościół nie jest w defensywie ale ofensywie. To nie bramy go atakują ale to Kościół – społeczność wywołanych (tłumaczenie interlinearne) – atakuje bramy piekielne aby uwolnić ludzi trzymanych w okowach strachu, lęku, grzechu czy uzależnień. Obietnica brzmi: piekło nie będzie w stanie przeciwstawić się i zatrzymać Kościoła głoszącego ewangelię. To nie oznacza, że nie mamy wrogów i nie oznacza braku walki. Nie oznacza, ze za tymi bramami nie stoją zwierzchności i moce. Nie oznacza, że mogę ich zaatakować motyką. Oznacza, że zwycięstwo należy do Chrystusa a ja mam przygotować się do boju i wypełniać Jego polecenia. Więc? „Rozpoczęło się”. Zebrali się w kole aby się modlić. Zaczęli zastanawiać się nad tym jaką przyjąć strategię ataku. Szczęk broni dochodzący zza muru i ten ryk mrożący krew w żyłach pobudzał ich do powierzenia się Bogu. Postanowili ubrać całą zbroję Bożą, przygotować drabiny i tarany mające pomóc w forsowaniu muru i bramy. Płacz i zawodzenie zza muru dodawało im sił. Szli by dać przebaczenie, światło, wolność, pokój i radość. Byli gotowi na trudności, pot, łzy i głęboko wierząc Temu, który ich posłał do boju – Panu Panów i Królowi Królów – Jezusowi.
Bogdan Pszczoła
– Czy chce ci się pić? – zapytał Lew.
– UMIERAM z pragnienia – powiedziała Julia.
– A więc pij.
– Czy mogłabym… czy byłoby… czy mógłbyś odejść, kiedy będę pić? – wyjąkała Julia.
Lew tylko na nią popatrzył, a w jego gardle odezwało się coś, co mogło być początkiem straszliwego ryku. Patrząc na jego cielsko, Julia pojęła, że równie dobrze mogłaby prosić górę, aby się przesunęła.
Cudowny, pluszczący śpiew strumienia doprowadzał ją do szału.
– Czy przyrzekniesz. Że nie… Że nic mi nie zrobisz, jeśli się zbliżę?
– Ja nie przyrzekam – powiedział Lew.
Julia była już tak spragniona, że zrobiła krok do przodu, nawet o tym nie wiedząc.
– Czy ty zjadasz dziewczynki?
– Połykałem już dziewczynki i chłopców, kobiety i mężczyzn, królów i cesarzy, miasta i państwa – powiedział Lew. Nie powiedział tego tak, jakby się chwalił albo jakby tego żałował, albo jakby był zły. Po prostu to powiedział.
– Nie mam odwagi, aby podejść i pić – odezwała się Julia.
– A więc umrzesz z pragnienia – rzekł Lew.
– Och, nie! – zawołała Julia, robiąc jeszcze jeden krok w jego stronę.
– Czy nie mogłabym pójść i poszukać sobie innego strumienia?
– Nie ma innego strumienia – odpowiedział Lew.
„Srebrne krzesło” CS Lewis
Jeśli kto pragnie, niech przyjdzie do mnie i pije. J 7,37b