W Nowym Jorku żył pewien Żyd – Jankiel. Spokojny, uczciwy piekarz, sprzedający jedne z najlepszych bułeczek w tej części miasta. Choć wielu zauważyło, że od czasu do czasu, przy pracy, podwinięty rękaw odsłaniał wytatuowany na przedramieniu numer niemieckiego obozu nieliczni znali historię Jankiela. Tylko czasami, wybranym, opowiadał o tych trudnych chwilach wojny, kiedy człowiek człowiekowi był wilkiem. Jedna z najważniejszych jego opowieści dotyczyła transportu do obozu zagłady: zimą, przy trzaskającym mrozie, w bydlęcych wagonach. Pociąg co chwilę zatrzymywał się na bocznych torach by przepuścić pociągi z wojskiem sunące na Wschód. Całe dni bez jedzenia i wody. Z dnia na dzień było trudniej. Jedyną pociechą byli znajomi. Jeden z nich, znany Jankielowi z rodzinnego miasta, szanowany powszechnie Żyd, z siwizna na skroniach, cały trząsł się z zimna. Chcąc go rozgrzać i pocieszyć Jankiel przytulił go do siebie, potem zaczął pocierać aby przywrócić krążenie i rozgrzać. Szyja, ramiona, dłonie, nogi nie przestając mówić by nie zasnął nie upadł wśród innych. Minuty wlokły się jak godziny. Kiedy w końcu przyszedł ranek i przez szpary do środka wagonu wlało się słońce i zrobiło się odrobinę cieplej Jankiel rozejrzał się po wagonie i z przerażeniem zorientował się, że pozostali leżą nieruchomo na ziemi. Zamarzli. Jankiel kończy swoja opowieść słowami:
„Przeżyły tylko dwie osoby: staruszek i ja… Staruszek przeżył, bo ktoś go ogrzewał; ja przeżyłem, bo ogrzewałem kogoś…”
Salomon pisał:
Lepiej jest dwom niż jednemu, mają bowiem dobrą zapłatę za swój trud: bo jeżeli upadną, to jeden drugiego podniesie. Lecz biada samotnemu, gdy upadnie! Nie ma drugiego, który by go podniósł. Także, gdy dwaj razem leżą, zagrzeją się; natomiast jak może jeden się zagrzać? A jeżeli jednego można pokonać, to we dwóch można się ostać; a sznur potrójny nie tak szybko się zerwie.
Koh 4,9-12
Muszę przyznać, że chociaż często używam tego fragmentu, jednak wyobrażałem to sobie raczej jako współpracę osób mających podobne rzeczy, będących w podobnej kondycji, mogących zarówno dawać i brać: żołnierzach, sportowcach czy do relacji w małżeństwie. Ta historia pokazała mi, głębsze zrozumienie wypowiedzi Salomona – nie zawsze jest to równomierna wymiana. Ten komu pomagasz wstać, ogrzać się czy ostać – nie musi mieć nic ci do zaoferowania, ale to, ŻE POMOŻESZ może ocalić również Ciebie. Da Ci coś czego się nie spodziewałeś i może będziesz mógł powiedzieć jak Jankiel:
„Staruszek przeżył, bo ktoś go ogrzewał; ja przeżyłem, bo ogrzewałem kogoś…”
Bogdan
Dłuta
Dłuta w pracowni rzeźbiarza Jak wiele ich jest. Jak różne! Patrząc na nie pomyślałem, że aby wydobyć z nas piękno Bóg również używa różnych narzędzi. Niektóre powtórzą w życiach innych ludzi, kolejne będą wyjątkowe dla naszej sytuacji bo celem Stwórcy nie jest...